Po tak momentami wyczerpującym pobycie w Boliwii trzeba było zregenerować siły i naprawdę trochę wypocząć. Ponieważ miałam tylko tydzień do zagospodarowania i to we wrześniu, wybrałam wycieczkę na jedną z Wysp Kanaryjskich - Gran Canarie. Po wielu latach wróciłam do biura podróży TUI, bo jakoś ostatni wypad z Itaką mocno mnie rozczarował (hotel Kakkos Bay na Krecie). Wytypowany przeze mnie hotel najlepszą cenę miał właśnie w TUI, wylot był z Katowic rano, powrót późno wieczorem więc dodatkowo cieszyliśmy się całym ostatnim dniem. Nie byłam wcześniej na Wyspach Kanaryjskich i dokonany przed wylotem internetowy research objawił mi niespodziewane możliwości wypoczynku - środek wyspy był górzysty! Jak łatwo przewidzieć do walizek obok strojów kąpielowych wcisnęłam kije i buty trekkingowe. Jeszcze z Polski za pośrednictwem CICAR zarezerwowaliśmy samochód na 6 dni. Opel Astra z GPS-em kosztował nas 210 euro.
Na wypoczynek wybrałam Hotel Lopesan Baobab Resort w Maspalomas. Cóż można powiedzieć - pięć gwiazdek całkowicie zasłużone. Do plaży jest kawałek, ale to dlatego, że plaża stanowi początek rezerwatu wydm i w ich pobliżu znajduje się tylko kilka hoteli. Kompleks olbrzymi, pięknie zagospodarowany. Kilka basenów, mnóstwo zieleni, egzotyczne owoce na drzewach, w drugim tygodniu września nie było tłoku choć gości sporo. Po raz pierwszy jadąc z polskim biurem podróży nie dostałam pokoju na parterze od ulicy, ale na piętrze z widokiem na ogród i baseny (duży plus dla TUI).
Jedzenie wyśmienite, urozmaicone, zdecydowanie nie jest to turnus dla odchudzających. Po raz pierwszy zaczynałam dzień od szampana i muszę przyznać, że jest to całkiem miła alternatywa. Kolacje przebogate, każdy rodzaj diety można było zrealizować. Ceny w hotelu wysokie, woda uzupełniana w pokoju też płatna co nas trochę zaskoczyło. Nie było jednak problemów z aprowizacją, bo naprzeciwko jest spory market z bogatym wyposażeniem. Obsługa absolutnie nie ingerowała w nasze zakupy - na każdym kroku spotykaliśmy gości z firmowymi reklamówkami sklepu i była to powszechna praktyka.
Zadziwiały nas bardzo bogate animacje dla dzieci i każdego wieczoru występy artystyczne dla gości. Z naszego tarasu mogliśmy słuchać muzyki degustując miejscowe wina.
W ostatnim dniu zostaliśmy zaskoczeni poziomem usług. Po opuszczeniu pokoju i oddaniu bagaży do przechowalni spędziliśmy dzień przy basenie. Prosiliśmy o możliwość skorzystania z łazienki. O wybranej przez nas godzinie na około 40 minut dostaliśmy klucz do pokoju. Był czas na prysznic (z dostępem do mydła i ręczników) oraz przebranie. To był dla mnie całkiem nowy standard hotelowych usług.
Ponieważ same plusy mogłyby się wydać podejrzane znalazłam jeden minus. Chociaż było chyba z dziesięć rodzajów kawy do śniadania (łącznie z ristretto) przy ekspresach były tylko duże kubki do latte. Nasza prośba o filiżanki na espresso wywołała duże poruszenie w kuchni i raz, po kilkudziesięciu minutach pani przyniosła nam nieco mniejszy rozmiar. Potem już nie udało nam się nic wyprosić. Espresso w 200 ml kubku wygląda kosmicznie!
Ponieważ same plusy mogłyby się wydać podejrzane znalazłam jeden minus. Chociaż było chyba z dziesięć rodzajów kawy do śniadania (łącznie z ristretto) przy ekspresach były tylko duże kubki do latte. Nasza prośba o filiżanki na espresso wywołała duże poruszenie w kuchni i raz, po kilkudziesięciu minutach pani przyniosła nam nieco mniejszy rozmiar. Potem już nie udało nam się nic wyprosić. Espresso w 200 ml kubku wygląda kosmicznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz