Tym razem wyjazd o 9, wcześniej amerykańskie śniadanko. Potem tradycyjnie wizyta w sklepie po kawę i lunch. Ten dzień mieliśmy spędzić głównie w drodze, przed nami bowiem ponad 700 km do Reno. Pogodna ładna, temperatura dochodziła do 26 °C.
Myślałam, że wykorzystamy stoliki w McDonald’s do zjedzenia lunchu (tam wypadło tankowanie), ale Bartek uparł się zjeść na postoju. Wyszło średnio: plac odsłonięty, wietrzny, wokół olbrzymie ciężarówki cały czas z włączonymi silnikami. Pomimo stolików i toalet nie powalił mnie koloryt tego miejsca i uważam, że jeśli można, lepiej takich postojów unikać.
Przed 17 dotarliśmy do Sparks w stanie Nevada, sąsiadującego bezpośrednio z Reno. Nocleg w tutejszym kasynie, w pobliżu ładnego jeziora Helms w Sparks Marina Park. W Water Bar zjedliśmy najlepszą kolację z całego pobytu na zachodnim wybrzeżu USA. Ja zamówiłam wegańskiego burgera a dla Maćka kucharz osobiście przygotował bezglutenową wersję miecznika w warzywach. Było pysznie i elegancko, ale niestety i drogo: dwa dania 74 USD plus 20% napiwek. W pobliskim sklepie zrobiliśmy zakupy na śniadanie, tym razem zaopatrzenie nie powalało więc do koszyka trafiły tylko owoce i sok. No i oczywiście kalifornijski Chardonnay.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz