niedziela, 3 kwietnia 2016

Gran Canaria 2015 - 11 września (Caldera de los Marteles, Pico de Las Nieves, Roque Nublo)

Miała to być całodniowa wycieczka w góry, ale wystarczyło niewiele ponad pół dnia. Środek wyspy jest górzysty i ma do zaoferowania ładne trasy trekkingowe. Drogi są całkiem niezłe, asfaltowe. Zaczęliśmy naszą wycieczkę od przystanku przy Caldera de los Marteles - dobrze oznakowany punkt widokowy z niewielkim parkingiem. Krater wypełniają pola uprawne co stanowi dość niecodzienny widok. Po przeciwnej stronie drogi widać góry ze szczytem Rogue Grande de Tenteniguada i wyraźnie zaznaczoną ścieżką na szczyt. Kusiło nas zdobyć górkę, ale bałam się, czy zdążymy z resztą planu więc tylko zrobiliśmy fotki. Jak się potem okazało spokojnie dalibyśmy radę. Bardzo rozbawił nas lokalny biznes - o konkretnej godzinie pojawiło się autko z towarem, właściciel sprawnie wypakował napoje, przekąski i cudaczne pamiątki. Szybko się wyjaśniło dla kogo ten towar albowiem po chwili zatrzymał się autokar i wysiadła dość liczna wycieczka. Sklep się zwinął zaraz po odjechaniu autobusu. Ciekawe, czy to była cała praca jaką wykonał tego dnia.
My pojechaliśmy dalej pod Pico de Las Nieves. Dojazd do najwyższego szczytu na wyspie jest dobrze oznakowany, kończy się widokowym parkingiem. Nasz samochód chwilowo był jedyny. Miejsce można by było uznać za urocze gdyby nie stojąca tam chyba na stałe przyczepa - sklep z włączonym agregatem prądotwórczym. Coś takiego widziałam  a właściwie słyszałam jeszcze na szczycie Czantorii. Pomimo przepięknej panoramy na najważniejsze szczyty wyspy oraz najwyższy szczyt Hiszpanii na Teneryfie - El Teide z powodu trudno akceptowalnego hałasu (agregat + głośna muzyka) nie przedłużaliśmy pobytu w tym miejscu. Po schodkach weszliśmy na sam wierzchołek Pico de Las Nieves (1949 m n.p.m.), potem chwilę podziwialiśmy góry i Teneryfę (świetna widoczność) robiąc obowiązkowe ujęcia. Zastanawialiśmy się też, dla kogo ten głośny biznes. Jakoś wkrótce sprawa się wyjaśniła. Okazało się, że najpopularniejszym sposobem zwiedzania tej części wyspy nie są indywidualne wypady ale wycieczki zorganizowane. Tak więc nasze delektowanie panoramy górskiej przerwało pojawienie się stada busików z turystami. Parking szybko okazał się za mały a właściciel przyczepy wyraźnie się ożywił. My mogliśmy się tylko szybko zbierać.
Następnym celem był symbol Gran Canarii  Roque Nublo. Marzył mi się dwugodzinny trekking o którym przeczytałam w internecie ale nie udało nam  się znaleźć punktu wyjścia. Pozostał około 45-minutowy spacer z La Goleta (nieduży parking pełen samochodów, ciężko zaparkować). Ładna trasa, sporo turystów (jednak bez tłoku), wokół pełno zieleni, ćwierkających ptaków, w sumie spokój. Same skały bardzo ciekawe, przypominały mi naszą Jurę Krakowsko-Częstochowską. Miejsce pełne malowniczych widoków na otaczające góry i oczywiście Teneryfę z  nieco już nas nużącym obrazem  El Teide. Okazało się, że mamy też pięknie wyeksponowany obelisk Rogue Bentaiga - święte miejsce Guanczów. Mieliśmy go w planie naszej wycieczki ale widok z góry zupełnie nam wystarczył. Można było wracać.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na kawę w jakiejś  niewielkiej miejscowości górskiej i w śmiesznej cenie wypiliśmy boskie espresso.