sobota, 31 grudnia 2022

USA 2022 - 8 września (Los Angeles, Las Vegas)

Noc ciepła, ale nie upalna i trudna pomimo zmęczenia podróżą - bardzo głośno pracował jakiś agregator a z powodu jet-lagu oczy mieliśmy szeroko otwarte już o piątej rano. Śniadanko typowe, amerykańskie, co oznacza: pieczywo tostowe (toster), słodkie bułki, serek do smarowania (niezły), dżemy, syropy, jajka, owoce (jabłka, banany), ciasto do pieczenia gofrów (oczywiście z gofrownicą), do picia słodkie soki owocowe, herbata i beznadziejna kawa - w sumie mocno posłodzone.

Zapakowaliśmy się do komfortowego autokaru razem z grupą Rainbow i dołączyliśmy do Los Angeles Tour. Zwiedzanie miasta rozpoczęto od wzgórza z obserwatorium Griffitha skąd roztacza się panorama miasta Los Angeles i widać słynny napis Hollywood. Po obejściu budynku obserwatorium i krótkiej sesji zdjęciowej przejechaliśmy na Hollywood Boulevard i tam około godziny można było pospacerować uwieczniając fragmenty Alei Gwiazd, Teatr Chiński Graumana (w betonie chodnika na podjeździe znajdują się odciski dłoni, stóp, autografy i wpisy prawie 200 postaci związanych z Hollywood), Dolby Theatre (miejsce corocznych ceremonii wręczenia Oscarów), Teatr El Capitan (miejsce większości premier filmowych wytwórni Walt Disney Studios). W Dolby Theatre zatrzymaliśmy się w niewielkim bistro z dużym ekspresem do kawy. Za dwie kawy zapłaciliśmy 5 USD, do tego zachciało mi się panini. Kawa była tylko poprawna, za to panini w wersji amerykańskiej to po prostu grzanki z cheddarem - masakra. Przy Alei Gwiazd w małym barze kupiliśmy dla Maćka porcję frytek - smakowały dziwnie. Dopiero później odkryliśmy, że większość frytek oferowanych w USA jest czymś posypywana i nie może stanowić części diety bezglutenowej. 

Kolejny punkt zwiedzania to Beverly Hills. Przespacerowaliśmy się po zielonych bulwarach wokół charakterystycznego napisu z nazwą miasta, potem aleją Rodeo Drive (symbol bogactwa i luksusu), zerknęliśmy na gmach Ratusza w Beverly Hills zbudowany w 1931 roku.

Ostatni punkt zwiedzania miasta z grupą Rainbow to stanowa plaża Santa Monica. Mieliśmy tam około dwóch godzin na plażowanie czy ew. lunch. Słynne molo czyli Santa Monica Pier, zbudowane w 1909 roku, jest ostatnim punktem słynnej Route 66 rozciągającej się niemal na całym kontynencie amerykańskim. Po zdjęciach z pamiątkowym znakiem drogi oraz na ławeczce Forresta Gumpa przed restauracją Bubba Gump Shrimp zrzuciliśmy ubranie by leniuchować na piasku i kąpać się w wielkich falach Pacyfiku. Plaża naprawdę niesamowita: szeroka, czysta, piasek drobny a woda w oceanie na pewno cieplejsza niż w Bałtyku. Niestety trzeba było się zbierać albowiem nasz przewodnik już wylądował w Los Angeles. Skorzystaliśmy z pryszniców na plaży (jakoś ten piasek trzeba było spłukać) i w miarę odświeżeni stawiliśmy się na miejscu zbiórki.

Około godz. 15.30 pojawił się nasz kierowca - przewodnik Bartek, w busie, na widok którego zrzedły nam miny. Stało się jasne, że niespodziewana podwózka autokarem Rainbow Tours była najbardziej komfortowym etapem naszej wyprawy. Ford Transit 350: niski, praktycznie bez przestrzeni bagażowej, siedzenia niewygodne, przestrzeń na nogi wystarczająca tylko dla dzieci. Taki bus nadaje się do przewożenia osób co najwyżej z małą torebką na niewielkie odległości. Nas czekały tysiące kilometrów! Kierowca upchał walizki na siedzeniach z tyłu, zajęliśmy miejsca mając pod nogami plecaki i ruszyliśmy w drogę. Najpierw siadł mi nastrój, potem kręgosłup, o nodze nie wspomnę. Do Las Vegas jechaliśmy non-stop aż do godziny 22.

Zameldowanie do hotelu trwało około godziny, potem szybki prysznic i poszliśmy na nocny spacer po Las Vegas. Kolację zjedliśmy w sieciówce Denny’s - poprawny fast food. Przy płaceniu kartą do wyboru był napiwek: 18, 20 lub 22% 😲 Posileni mogliśmy jeszcze kontynuować przechadzkę kolorowo oświetlonymi ulicami miasta chłonąc atmosferę miejsca i wszechobecny zapach zioła. Po tak pełnym wrażeń dniu zasnęliśmy w sekundzie. 











































środa, 14 grudnia 2022

USA 2022 6 - 7 września (podróż)

Pobudka 2.30 i w drogę. Do Krakowa bez problemu. W wyszukiwaniu miejsca parkingowego mieliśmy spore doświadczenie aczkolwiek zlokalizowanie w środku nocy dozorcy z jasnym umysłem nadal stanowi spore wyzwanie. Był drobny problem przy odprawie (pani chciała od nas voucher na lot - do tej pory nie wiem, o co chodziło), ale ostatecznie po wyjaśniających telefonach zostaliśmy odprawieni.

W Amsterdamie na lotnisku ruch dużo większy niż rok wcześniej. I tutaj spotkała nas pierwsza niespodzianka - nigdzie nie można było płacić gotówką, wyłącznie kartami kredytowymi. Na lunch i kawę miałam przygotowaną kasę a tu zupełnie się nie przydała. Tuż przed wylotem dostaliśmy z naszej agencji wiadomość i ta dopiero była prawdziwym ZONGIEM. Okazało się, że nasz lider - kierowca nie został  wpuszczony do samolotu w Warszawie (zakwestionowano jego paszport) i biuro stara się zażegnać kryzys organizując opiekę dla nas już w Los Angeles. Robiło się coraz ciekawiej!!

Lot opóźniony około godzinę, i tak niedużo, biorąc pod uwagę wiadomości o chaosie na lotnisku Amsterdam-Schiphol, które stresowały nas przed podróżą. Samolot wypełniony do ostatniego miejsca. Na lotnisku i w samolocie ubierałam maseczkę, chociaż nie było to obowiązkowe jak rok wcześniej, nie chciałam jednak narażać tak długo oczekiwanej wyprawy. Szarpnęliśmy się na miejsca comfort (z przodu samolotu, trochę więcej przestrzeni między fotelami) i w sumie podróż zmęczyła mnie mniej niż się spodziewałam, moja tytanowa noga też dawała radę.

Po wylądowaniu odebraliśmy wiadomość o przymusowej zmianie planów. Agencja nawiązała kontakt z przewodnikiem biura podróży Rainbow - Andrzejem, który ze swoją grupą wylądował dwie godziny wcześniej samolotem z Warszawy. Zobowiązał się zaopiekować nami do czasu przylotu naszego lidera, co miało nastąpić następnego dnia około godziny 15. Wziął na klatę niezadowolenie swojej grupy (ponad dwugodzinne oczekiwanie na nasz samolot) i zgarnął nas do autokaru Rainbow Tours, za co byliśmy mu niezmiernie wdzięczni. I tak zamiast przejazdu w kierunku Doliny Śmierci zaliczyliśmy nieplanowany nocleg w Los Angeles z perspektywą zwiedzania miasta dnia następnego. Można by rzec, że nie ma tego złego...i tak dalej. Hotel na obrzeżach miasta bez fajerwerków, ale i tak byliśmy szczęśliwi, że ominął nas nocleg na lotnisku. Już wieczorem, kręcąc się po okolicy, wypatrzyliśmy peruwiańską restaurację i tam zjedliśmy naszą pierwszą kolację w USA licząc na wspomnienie ubiegłorocznej kulinarnej przygody. Dania niby te samę co w Peru jednak smak jakiś inny. Zatęskniliśmy za Ameryką Południową, ale krótko, bo przecież właśnie wylądowaliśmy w NAJBOGATSZYM kraju na  świecie i z pewnością tutaj też potrafią ciekawie gotować. Chyba....

 



niedziela, 11 grudnia 2022

USA 2022 - przygotowania

A więc nareszcie wyczekane Stany! Wyprawę do USA przesuwaliśmy od 2020 roku: najpierw izolacja pandemiczna, potem fatalny wypadek - 9 stycznia 2022, wracając ze spaceru po Beskidach "wyleciałam w powietrze" na oblodzonej drodze i lądując złamałam wieloodłamowo kość udową. Następne miesiące upłynęły mi na oczekiwaniu na zrost kości, potem na nauce chodzenia. Toczyłam zaciętą walkę z bólem i dysfunkcjami pourazowymi i moja nowa, tytanowa noga zaczęła w końcu choć trochę współpracować. Decyzję o wyjeździe podjęliśmy na początku roku, ale dopiero w sierpniu uwierzyłam, że wycieczka może się udać. Zachęceni świetnym przygotowaniem wyprawy do Peru ponownie skorzystaliśmy z oferty agencji Kiribati Club. Program MAGIA KRAJOBRAZU - PARKI NARODOWE USA zapowiadał się bardzo atrakcyjnie: bogaty wachlarz pejzaży z najbardziej reprezentacyjnych zakątków przyrody zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych przeplatany znanymi metropoliami - Los Angeles, Las Vegas i San Francisco. Trochę inaczej niż w przypadku Peru przebiegło przygotowanie przed podróżą: nie otrzymaliśmy na WhatsAppa informacji o zebraniu (później okazało się, że była w mailu - zmieniono procedurę, a może żadnej nie było?) ani planu podróży w aplikacji Vamoos, przez co miałam wrażenie lekkiego chaosu. Nie przejmowaliśmy się tym zupełnie, bo biuro realizowało wyjazdy typu roadtrip wielokrotnie, nawet obejrzeliśmy nagrany przez przewodników agencji podcast o wyprawach do USA i wydawało się, że mamy wszystko ogarnięte: ESTA załatwiona, granice otwarte (wystarczyło zaświadczenie o szczepieniach), noga działała więc co mogło pójść nie tak?