wtorek, 28 marca 2023

USA 2022 - 20 września (San Francisco)

Śniadanko amerykańskie (trochę bogatsze) i wyjazd o 8. Do miasta około dwie i pół godziny. Pogoda na zwiedzanie idealna: 20 - 24°C, słońce, trochę chmur.

Do San Francisco wjechaliśmy mostem Bay Bridge. Miasto ukazało się nagle i w swojej piękniejszej odsłonie: Financial District w promieniach słońca, wody zatoki, przęsła mostu - po prostu pięknie. Nie będę opisywać całego Tour of San Francisco, miejsca które odwiedziliśmy pokażą zdjęcia. Opiszę tylko ogólne wrażenia osoby, która pierwszy raz widziała legendarne jak by nie było miejscówki.

Podsumowując jednym zdaniem powiem, że wyszło lepiej niż się spodziewałam. Przed wyjazdem poczytałam o mieście i obawiałam się, że zaatakują mnie hordy bezdomnych narkomanów na zaśmieconych ulicach. Tymczasem ulice w miarę czyste, śmieci niewiele. Narkomani dopiero się budzili, przemykali w bocznych ulicach, przed południem nie wyglądali groźnie i nie byli napastliwi. W najbardziej widowiskowych miejscach sporo turystów, ale gdzie im tam do ruchu w miastach europejskich. Tłoczno było jedynie na nabrzeżu. Pierwszy raz zwiedzałam duże miasto w sposób  zorganizowany i miało to swoje plusy: nie martwisz się o parking, nie szukasz kolejnych atrakcji, nie kombinujesz co zobaczyć bo wybrano za ciebie, ale niestety czułam się poganiana. Rozumiem konieczność utrzymania tempa wycieczki, ale nic nie poradzę, że brakowało takiego zagłębienia się w infrastrukturę, ten sposób zwiedzania nie daje żadnych szans na poczucie atmosfery miasta. Jest też możliwe, że w metropolii, gdzie nie ma atrakcji między którymi można by przejść na piechotę żaden sposób nie jest dobry. Podjeżdżasz samochodem, wysiadasz, trzy kroki w prawo, trzy w lewo, fotki, filmiki, powrót do auta i do następnego punktu. Najbardziej miałam ochotę powłóczyć się po słynnym nabrzeżu Pier 39, ale godzina czasu na zwiedzanie i lunch to naprawdę niewiele. Fajne też były tramwaje linowe (nazywane "Cable Cars") - ostatni działający na świecie system ręcznie sterowanej kolejki linowej. Przejażdżka nimi pozwala przyjrzeć się miastu.

Tak więc jak napisałam wcześniej, San Francisco zaprezentowało się po prostu ładnie. Ciemnych dzielnic nie zwiedzaliśmy, ale które miasto ich nie ma. 

Po opuszczeniu centrum San Francisko wjechaliśmy w przedmieścia czyli słynną Dolinę Krzemową (Silicon Valley), gdzie swoje siedziby mają giganty technologiczne takie jak Google, Facebook, Tesla, Intel. Zrobiliśmy tam jeden przystanek w miasteczku Cupertino na siedzibę Appla: budynek visitor center mieszczący sklep, toalety, kawiarnię i taras, z którego widać fragment Apple Park - jednego z najcenniejszych budynków na Ziemi. W sklepie oczywiście kolejka do zakupu nowego iPhone'a.

Przed dotarciem do hotelu w Monterey dostaliśmy szanse na zakupy w Whole Food - fantastycznie zaopatrzony market, produkty najwyższej jakości zapowiadały pyszną kolację i smaczne śniadanie. Pierwszy raz spaliśmy w hotelu budowanym w tym stuleciu: nowsze meble, dużo gniazdek do ładowania sprzętu, więcej kafelkowanych powierzchni i przez to mniej kurzu - taki powiew nowoczesności.