wtorek, 9 lutego 2021

Niemcy 2020 27-28 września (Bamberg)

Korzystając z ostatnich dni urlopu i chwili oddechu w ograniczeniach pandemicznych wróciliśmy do Polski przez Niemcy. W Bambergu odwiedziłam moją szkolną koleżankę i spędziliśmy cudowne dwa dni ciesząc się trochę zapomnianym uczuciem wolności. W ciągu dnia udało się zwiedzić parę zabytków a wieczorami pokosztować świetnej kuchni w ciekawych restauracjach. Po uzupełnieniu nowinek z ostatnich lat (chyba około dziesięciu) wróciliśmy do Polski czując na plecach oddech pandemii.
 
























sobota, 6 lutego 2021

Austria 2020 - 26 września (Monte Madrizze - Madritschen)

Następnego dnia, w piątek, spełniły się dokładnie wszystkie zapowiedzi pogodowe: lało jak z cebra od rana do późnego wieczora i znacznie się ochłodziło. Za to w sobotę rano przywitało nas piękne słońce i ośnieżone szczyty gór - coś niesamowitego! Po raz ostatni wykorzystaliśmy karnet na Millenium Express a na górze zafundowaliśmy sobie kapitalną sesję fotograficzną. Zaliczyliśmy też szczyt Monte Madrizze (Madritschen) 1832 m n.p.m. i spacer po okolicy (3,5 km). Przepiękne zakończenie pobytu.
 






















Austria 2020 - 24 września (Alpy Gailtalskie, Golz)

Pogodę wykorzystaliśmy do bólu co usprawiedliwiało dwa dni leniuchowania. Ponieważ na czwartek zapowiedzi były w miarę zachęcające więc podjęliśmy jeszcze jedno wyzwanie. Tym razem w planie była sąsiednia dolina z jeziorem Weissensee w Alpach Gailtalskich. Okazałe jezioro rynnowe położone jest na wysokości 930 m n.p.m. W trekkingu wykorzystaliśmy kolejkę linową ze stacją przy jeziorze, nasze karnety pozwalały tutaj jedynie na 10% zniżkę. Parking przy kolejce płatny, rano było pełno wolnych miejsc. Naszym celem był Golz 2004 m n.p.m. Góra może niewysoka ale trochę trzeba było podejść więc skrót kolejką jak najbardziej pożądany. Ostatecznie marsz zaczynaliśmy gdzieś na wysokości 1150 m n.p.m. Trekking bez trudności, trasa bardzo widowiskowa, w wielu miejscach można było podziwiać taflę jeziora. Przejście przez las kapitalne, z runem leśnym nie do ogarnięcia. Pogoda trafiła się bardzo marudna, sporo chmur  przewalało się po niebie i na szczycie niestety zawisła chmura. Była szansa na przeczekanie ale chcąc zdążyć na ostatni zjazd kolejką szybko połknęliśmy lunch, zrobiliśmy parę fotek i w drogę. Cała trasa 17 km z przewyższeniem 838 m zajęła nam niecałe sześć i pół godziny. I jak już wspominałam, chociaż była to nasza najniższa zdobyta wysokość to z powodu długości trasy wędrówka wcale wyczerpująca.