Nareszcie wszystko jasne. Marzyła mi się Etiopia, ale cóż, nie marzyła się nikomu więcej. Szybko poczytałam o propozycjach na jesień, bo czas urlopu jakby już dawno zaplanowany. Okazało się, że jest to czas trekkingów w Himalajach. I tak zaliczę swój trzeci kontynent, albowiem za kilka dni wylatujemy do Nepalu. Zdecydowałam się na trekking wokół Manaslu, tym razem z agencją Pamir. Jak na razie faza przygotowań wypadła nieźle, choć pracują trochę inaczej niż 4Challenge. Najbardziej podobają mi się nocne maile od szefa agencji, zawsze z kończącym "w razie pytań służę pomocą". Lecimy tanimi liniami (chyba dam radę), mam tylko nadzieję, że cięcie kosztów nie będzie dotyczyło pobytu w górach. Pakowanie wchodzi w ostatnią fazę. Z nowości zdecydowałam się w końcu na zakup porządnej torby podróżnej - pakownej, trwałej i wygodnej w użytkowaniu. Padło na North Face Base Camp XL. Grzebanie w workach transportowych trochę mnie w Boliwii zmęczyło, zobaczymy jak się sprawdzi nowa torba. Maciek szaleje z kompletowaniem elektroniki, bo prąd jest w Nepalu dobrem reglamentowanym. Lecimy z Pragi do Dubaju, potem do Katmandu. Pobyt w Nepalu będzie prawie trzytygodniowy, po trekkingu 2 dni spędzimy w Chitwan (mam nadzieję na przejażdżkę na słoniu). Jestem ciekawa, czy Azja mi się spodoba. Pierwsze posty powinny się ukazać na początku grudnia. Cieszę się na nową przygodę!