piątek, 31 maja 2013

Witaj świecie!

Witajcie!

Mam na imię Aleksandra i chce się z Wami podzielić wiadomościami o paru szczytach górskich które zdobyłam podczas moich urlopów. Pomysł bloga rodził się w miarę planowania różnych podróży i poszukiwania wiadomości  w sieci – okazywało się to czasami bardzo trudne. Nie będzie tu opisu żadnych ekstremalnych wyczynów – będziemy poruszać się po Europie (przynajmniej na razie). Z racji wieku i potrzeby jakiej takiej wygody w górach na moich wycieczkach obowiązują pewne standardy: żadnego rozbijania namiotów, ograniczyć korzystanie ze schronisk do niezbędnego minimum, wychodzimy tylko przy dobrej pogodzie, przyświeca mi bowiem idea – wycieczka ma być przyjemna, „wycior” w granicach rozsądku no i trzeba wrócić żywym z wyprawy. Moja przygoda z górami zaczęła się późno – na Kościelec weszłam w 1999 roku jako matka dwójki nastolatków. Spodobało mi się. Kolejne góry (poza Mont Blanc) planuję przy okazji spędzania urlopu – to znaczy wybieram miejsce na wypoczynek, a potem w okolicy szukam najwyższego szczytu do zdobycia. „Okolica” musi się znajdować na jeden dzień jazdy samochodem – zwykle jest to odległość do 300 km (jeśli jest autostrada). Jako że zwykle musimy do góry dojechać wiele kilometrów i goni nas czas wybieramy zwykle najkrótszą drogę, żeby zejść i wrócić do apartamentu jeszcze tego samego dnia.W górach towarzyszy mi zawsze mąż, wcześniej też synowie. Były niemiłe zaskoczenia (góra Ataviros na Rodos) i miłe niespodzianki (Corno Grande w Apeninach). Planując wspinaczkę  przeczesywałam internet szukając informacji o pogodzie, koniecznym ubiorze, stopniu trudności, warunkach noclegowych ale wyniki były różne. Mam więc nadzieję że moje doświadczenia przydadzą się przy planowaniu urlopu i pozwolą wykorzystać Wam pobyty w pobliżu gór. Dzisiaj na tyle. Najbliższy wpis będzie o Corno Grande.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz