Mam na imię Aleksandra i chce się z Wami podzielić wiadomościami o
paru szczytach górskich które zdobyłam podczas moich urlopów. Pomysł
bloga rodził się w miarę planowania różnych podróży i poszukiwania
wiadomości w sieci – okazywało się to czasami bardzo trudne. Nie będzie
tu opisu żadnych ekstremalnych wyczynów – będziemy poruszać się po
Europie (przynajmniej na razie). Z racji wieku i potrzeby jakiej takiej
wygody w górach na moich wycieczkach obowiązują pewne standardy: żadnego
rozbijania namiotów, ograniczyć korzystanie ze schronisk do niezbędnego
minimum, wychodzimy tylko przy dobrej pogodzie, przyświeca mi bowiem
idea – wycieczka ma być przyjemna, „wycior” w granicach rozsądku no i
trzeba wrócić żywym z wyprawy. Moja przygoda z górami zaczęła się późno –
na Kościelec weszłam w 1999 roku jako matka dwójki nastolatków.
Spodobało mi się. Kolejne góry (poza Mont Blanc) planuję przy okazji
spędzania urlopu – to znaczy wybieram miejsce na wypoczynek, a potem w
okolicy szukam najwyższego szczytu do zdobycia. „Okolica” musi się
znajdować na jeden dzień jazdy samochodem – zwykle jest to odległość do
300 km (jeśli jest autostrada). Jako że zwykle musimy do góry dojechać
wiele kilometrów i goni nas czas wybieramy zwykle najkrótszą drogę, żeby
zejść i wrócić do apartamentu jeszcze tego samego dnia.W górach
towarzyszy mi zawsze mąż, wcześniej też synowie. Były niemiłe
zaskoczenia (góra Ataviros na Rodos) i miłe niespodzianki (Corno Grande w
Apeninach). Planując wspinaczkę przeczesywałam internet szukając
informacji o pogodzie, koniecznym ubiorze, stopniu trudności, warunkach
noclegowych ale wyniki były różne. Mam więc nadzieję że moje
doświadczenia przydadzą się przy planowaniu urlopu i pozwolą wykorzystać
Wam pobyty w pobliżu gór. Dzisiaj na tyle. Najbliższy wpis będzie o
Corno Grande.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz