Celem naszej ostatniej wycieczki było zachodnie wybrzeże i przejazd drogą GC-200 aż na północ wyspy. Kręta droga niebezpiecznie wijąca się nad kilkuset metrowymi klifami dostarczyła nieco emocji, a pejzaże z dobrze oznakowanych punktów widokowych były prawdziwym rajem dla fotografa i filmowca. W pełnym słońcu ocean cudnie mienił się wieloma odcieniami błękitu, trudno te niuanse uwiecznić aparatem czy kamerą. Droga należy do tych bardziej niebezpiecznych, ale ruch nie jest duży więc nie zdarzyły się żadne przykre niespodzianki.
Na północy wyspy, tuż przy autostradzie czekało na nas miasto Galdar. W godzinach południowych próbowaliśmy znaleźć jakieś miejsce do parkowania z odrobiną cienia, ale nie było takiej możliwości więc ucieszyliśmy się znajdując cokolwiek (co oznaczało plac przy śmietniku i w pełnym słońcu). Zwiedzanie zaczęliśmy od espresso w maleńkiej kawiarence przy Plaza de Santiago. Stoliki w cieniu pozwoliły odetchnąć i nacieszyć się widokiem laurowych drzew. Jak na historyczne serce miasta to placyk niewielki, przylegający kościół z białego kamienia rozmiarami nieco go przytłacza. Następnie udaliśmy się do największej atrakcji regionu - Cueva Pintada. Jaskinia została odkryta w 1873 roku a zwiedzającym udostępniona w 2006. Sama nie wiem czego się spodziewałam, ale było to największe rozczarowanie na wyspie. Muzeum utworzone na siłę, wystarczyłoby 20 minut na ocenę zbiorów ale personel z dużym zaangażowaniem sztucznie przedłuża pobyt. Pod pozorem ochrony wykopalisk przed nadmiarem turystów (oprócz nas było może z pięć osób) najpierw zmuszają do oglądania filmu o Guanczach, następnie zaganiają do oglądania ceramiki, dopiero potem wpuszczają na plac pełen ruin i zrekonstruowanych zabudowań. We wszystkich muzeach tego rodzaju eksponaty są naprawdę bardzo podobne więc nas interesowało tylko obejrzenie jaskini. Jako że w planie mieliśmy jeszcze inne atrakcje liczyłam na szybkie obejrzenie malowideł. Niestety - pokonały mnie procedury, bowiem jaskinia otwierana jest co 30- 40 minut (dokładnie nie pamiętam). Po przymusowym wałęsaniu się pośród kamieni wreszcie dostąpiliśmy zaszczytu wejścia do klimatyzowanego pomieszczenia i zza grubej szyby mogliśmy przez dłuższą chwilę podziwiać kolorowe figury geometryczne. Potrzeba było jednak sporej wyobraźni bo widać było niewiele. Myślę że czas tam spędzony można byłoby spożytkować bardziej interesująco.
Następnym przystankiem przy objeżdżaniu wyspy były spichlerze Guanczów. Stanowisko archeologiczne znajduje się tuż przy drodze, parking na dwa, trzy samochody ale nie miało to znaczenia bo byliśmy jedynymi turystami. Wstęp 2,5 euro. Krótką ścieżką dochodzi się do bazaltowego łuku pod którym znajduje się około 300 grot i silosów. Całość wygląda bardzo interesująco, żal, że nie ma możliwości wejścia do ich wnętrza.
Kolejnym przystankiem naszej wycieczki było Firgas co zmusiło nas do odbicia nieco w głąb wyspy. Samochód bez problemu postawiliśmy w centrum miasteczka. Pojedyncze osoby przemykały po starówce. Prawie w samotności zwiedzaliśmy Plac Św. Rocha z przyległymi budynkami i oczywiście słynne promenady wzdłuż dawnego Traktu Królewskiego. Bardzo widowiskowe i ciche miejsce warte przebytej drogi, bez wątpienia dużo ciekawsze niż Galdar.
Z niejakim żalem opuściliśmy ten uroczy zakątek ale w planie było jeszcze Arucas. Tutaj do zwiedzenia oprócz górującej nad miastem neogotyckiej świątyni Jana Chrzciciela znajduje się stara destylarnia użytkowana od 1884 roku i wytwarzająca rum znany na całym świecie. Destylarnia razem z Muzeum Rumu udostępniona jest dla gości. Były już godziny popołudniowe ale mieliśmy nadzieję na odwiedzenie fabryki. Niestety, jak dowiedzieliśmy się w kawiarence w pobliżu kościoła zakłady w niedzielę są nieczynne. Tak więc z degustacji rumu nici. Pocieszyliśmy się niezłym espresso i ruszyliśmy podziwiać zbudowany z szarego bazaltu kościół Jana Chrzciciela. 60 metrowe wieże robią wrażenie, widać je z drogi prowadzącej do miasta. Przewodniki zachwalają jeszcze piękny park bogaty w drzewa i ozdobne rośliny, ale uznaliśmy, że trudno byłoby pobić wcześniej zwiedzone Ogrody botaniczne.
To był nasz ostatni przystanek przy objeżdżaniu wyspy. Dojechaliśmy do autostrady i znaną już wcześniej trasą wzdłuż wschodniego wybrzeża wróciliśmy do hotelu. Tygodniowy pobyt na Gran Canari będę wspominać bardzo dobrze - pogoda dopisała nadzwyczajnie, hotel bez zarzutu a ilość atrakcji na wyspie nie pozwala się nudzić.
Na razie to tyle. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować wymarzoną Etiopię. W marcu 2016 nie zebrała się wystarczająca grupa, następny termin to październik. Czekam z niecierpliwością na informację z 4Challenge.
Promenada
Gran Canarii oraz Promenada Wysp Kanaryjskich - See more at:
http://grancanaria.com/patronato_turismo/Odkryj-Firgas.15673.0.html#sthash.gwA3BRdk.dpuf
Promenada
Gran Canarii oraz Promenada Wysp Kanaryjskich - See more at:
http://grancanaria.com/patronato_turismo/Odkryj-Firgas.15673.0.html#sthash.gwA3BRdk.dpuf
Promenada
Gran Canarii oraz Promenada Wysp Kanaryjskich - See more at:
http://grancanaria.com/patronato_turismo/Odkryj-Firgas.15673.0.html#sthash.gwA3BRdk.dpuf
Promenada
Gran Canarii oraz Promenada Wysp Kanaryjskich - See more at:
http://grancanaria.com/patronato_turismo/Odkryj-Firgas.15673.0.html#sthash.gwA3BRdk.dpuf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz