niedziela, 5 marca 2017

Nepal 2016 - 11 listopada (Samdo)

Noc dobra mimo kataru, za to bez bólu głowy, szczekających psów (nareszcie!), modłów z waleniem w bębny. Rano w pokoju 7 stopni. Na śniadanie nawet z apetytem zjadłam owsiankę z jabłkiem, Maciek ryż vege, kontynuowałam Diuramid 2x1 tabletka. Marsz rozpoczęliśmy przy grzejącym już słońcu więc kurtki i czapki szybko powędrowały do plecaków. Był to nasz drugi podczas trekkingu pobyt aklimatyzacyjny. Fajny spacer pośród gór przez pastwiska, mostki, łączki doprowadził nas na wysokość 4385 m n.p.m. Trochę posiedzieliśmy na przełęczy, ale nie za długo bo dość mocno wiało. Wróciliśmy na lunch do osady. Po południu czas na wypoczynek, pograliśmy w statki (bardzo brakowało mi książek, ale niestety przekraczały limit bagażu). I ciekawostka: wykupiliśmy cały zapas chusteczek higienicznych w lodży czyli 2 małe paczki (1 paczka 100 rupi). Potem już tylko kolacja, wieczorna toaleta (czyli umycie rąk i zębów przy zewnętrznym ujęciu wody, trudne doświadczenie ze względu na temperaturę) i sen. Miałam nadzieję na spokojną noc.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz