Noc jedna z lepszych, ale chyba po prostu byliśmy zmęczeni i nie przeszkadzały nam odgłosy miasta. Temperatura 19 stopni. Po śniadaniu wycieczka po Katmandu: małym busikiem razem z miejscowym przewodnikiem odwiedziliśmy najważniejsze zabytki miasta lub ruiny po nich. Czułam się trochę zagubiona w tej rzeczywistości hinduskiej, jakoś mnisi buddyjscy bardziej przypadli mi do gustu. Nie ma sensu opisywać poszczególnych budowli (to zostawiam profesjonalnym przewodnikom), niektóre rzeczywiście robiły wrażenie. To jednak co zapamiętam z tego dnia to kurz, bieda, głośne nawoływania, śpiewy, kwiaty, niezrozumiałe gesty, także niestety smród, brud i przedziwna chęć wystawiania na widok publiczny swoich zwyczajów z uwzględnieniem tych najbardziej osobistych. Po tym dniu naprałam pewności, że nie chcę jechać do Indii. Przynajmniej na razie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz