niedziela, 16 lutego 2020

Etiopia 2019 - 19 października (droga do Aksum)

Rano w namiocie prawie 10°C, zapowiadał się piękny dzień. To był nasz ostatni ranek w górach. Po śniadaniu podziękowaliśmy towarzyszącym nam Etiopczykom napiwkami. Nie bardzo było wiadomo, jak ustawić poprzeczkę, trochę wzorowaliśmy się na wcześniejszych wypadach. Trzech głównych pracowników: przewodnik, strażnik i kucharz dostali po 1500 birr (50 USD), pozostali po 750. Odbyła się krótka sesja fotograficzna całej grupy i w drogę. 
Jechaliśmy bardzo widowiskową trasą miliona zakrętów do Aksum. Mając w pamięci ostatni lunch w drodze na trekking (po nim Maciek cierpiał na ostre zaburzenia jelitowe) twardo postawiliśmy sprawę, że nie jemy w przydrożnych barach bez toalety. I tak zatrzymaliśmy się  w bardzo ładnej restauracji w Shiro: smacznie, czysto, spokojnie. Możliwość umycia rąk lekko mnie wzruszyła. No i wypiłam tam jedyne, prawdziwe espresso z kawy etiopskiej podczas całej wyprawy. 
Do Aksum dotarliśmy po południu. Hotel Brana w miarę nowoczesny, pokoje czyste, ale łazienki z niedrożnymi odpływami. Mimo to prysznic po tygodniu spędzonym w górach smakował wybornie. Najpierw jednak odbyła się akcja udrażniania syfonu w brodziku. Po naszej interwencji przedstawiciel obsługi pojawił się z dziesięciocentymetrowym drucikiem (a myślałam, że nic mnie tu już nie zdziwi) i próbował przetkać odpływ, co mu się oczywiście nie udało. Po tej akcji przyniósł gumowy przepychacz, ale cóż z tego, kiedy nie potrafił go użyć. Maciek delikatnie zasugerował, żeby zostawił nam to specjalistyczne urządzenie, a sami sobie poradzimy. Recepcjonista przystał na to z ochotą. Kolacja smaczna: kurczak, fajna sałatka z pomidorów, do tego białe wino etiopskie.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz