No i zaczynaliśmy nową przygodę. Droga z Bielska do Warszawy przeszła dość gładko, wyjątkowo bez korków. Podróż samolotem linii Iberia całkiem niezła, lot do Barcelony trwał niecałe cztery godziny. Ponieważ ilość pasażerów była znacznie mniejsza od ilości miejsc po raz pierwszy mogłam drzemać wyciągnięta na trzech siedziskach. Większość osób też wykorzystała sytuację i byłaby to może świetna okazja do wypoczynku, niestety, zawsze jest jakieś ale. Naprzeciwko mojego miejsca siedziało trzech mężczyzn (niestety, byli to Polacy), który nie skorzystali z okazji polepszenia komfortu lotu i twardo okupowali jeden rząd. Chyba tłoczyli się tak dlatego, że intensywnie rozlewali i popijali Coca - colę 😉. Cola zresztą dziwnie na nich działała, bo z czasem coraz głośniej rozmawiali i rechotali, więc o drzemce nie było mowy. Po opróżnieniu dwóch butelek czuli jednakże niedosyt i podjęli próbę zakupu butelki wódki, ale stewardesa krótko oświadczyła, że na pokładzie nie ma alkoholu. Jakoś wypita cola na chwilę ich uśpiła, niestety jednego tak osłabiła, że wkrótce w samolocie rozległ się nieco histeryczny krzyk stewardesy "doktor, doktor!!!" Wywołani doktorzy szybko uspokoili personel rozpoznając u pacjenta nie zawał, ale stan upojenia alkoholowego wymagający jedynie nawodnienia i odpoczynku. Taka sytuacja, ale dlaczego to musieli być rodacy.
Noc na lotnisku dosyć przyjemna, korytarze wyraźnie uśpione, sklepy pozamykane, czynny był chyba jeden bar, nieliczni podróżni okupowali enklawy foteli i krzeseł drzemiąc. Coś tam próbowaliśmy spać ale nie było zmiłuj - znalazła się jedna osoba prowadząca rozmowę telefoniczną ze dwie godziny przez głośnik (niosło po lotnisku super). Zaczynała mi się wyczerpywać tolerancja na napotkanych w podróży cudaków (a właściwie buraków) a przecież nie minęły nawet 24 godziny od wyjazdu z Bielska. Jest też możliwe, że z wiekiem robię się coraz bardziej marudna.
Lotnisko zaczęło się budzić przed 5. Pierwsze ruszyły kawiarnie, więc przed lotem zaliczyłam panini i niezłe espresso. Lot do Marakeszu bez opóźnień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz