poniedziałek, 21 lipca 2025

Kostaryka 2025 - przygotowania

Jak wcześniej wspomniałam ta wyprawa miała być dla nas okazją do zdobycia wielu nowych sprawności. Azji chwilowo mieliśmy dosyć i ciągle wracał temat Ameryki Środkowej. Ponieważ znowu nie było chętnych a rola lidera z Polski wydawała nam się cokolwiek zagadkowa (zwłaszcza po Wietnamie) zaryzykowaliśmy samodzielny wyjazd do Kostaryki w oparciu o współpracę z agencją Kiribati Club. Pani Klaudia opracowała całą logistykę wyprawy: bilety lotnicze, hotele, transport, wiele atrakcji na miejscu w kooperacji z lokalnymi przewodnikami. Wydawało się nam to bezpieczne, bo agencja wiele razy prowadziła grupy w Kostaryce i współpracowała z miejscowymi biurami. Liczyliśmy na niższe koszty niż przy wyjeździe z liderem i to nie wyszło, za to w wielu sytuacjach mieliśmy zarezerwowany prywatny transport i nieco lepsze zakwaterowanie. Przed wylotem otrzymaliśmy program w aplikacji Vamoos i byliśmy naprawdę pod wrażeniem wykonanej przez panią Klaudię pracy: każdy dzień dokładnie rozpisany z godzinami transportu, namiarami na lokalnych przewodników odpowiedzialnych na miejscu za dany region, położeniem hoteli, propozycjami spędzenia wolnego czasu i.t.d. Po zapoznaniu się z planem wyprawy poczuliśmy się pewniej, gotowi do podjęcia nowego wyzwania. W Kostaryce mieliśmy być zaopiekowani przez anglojęzycznych pilotów ale na wszelki wypadek Maciek ćwiczył z pomocą tłumacza w komórce dialogi po hiszpańsku (w razie zakupów w sklepie czy zamówień w restauracji). Przed wylotem zaopatrzył nas w karty eSIM, płatności zamierzaliśmy realizować za pomocą karty Revolut, i jak zwykle przygotowaliśmy też trochę gotówki w dolarach. I tyle. Wyjątkowo proste też było pakowanie, bo lecieliśmy do strefy równikowej o bardzo stabilnych temperaturach. A dlaczego właśnie Kostaryka? Po prostu chwilowo mieliśmy dosyć świątyń, pałaców i tłumów turystów w zorganizowanych grupach. Program w Kostaryce wydawał się bardzo blisko natury i tego nam było trzeba. Nie tęskniłam za ludźmi, a za zwierzętami owszem. Po dokładnym zapoznaniu się z planem wyprawy Maciek postanowił sprawić sobie nową, bardziej profesjonalną lufę. Jak stwierdził, zawsze o tym marzył, tylko w poprzednich wyjazdach nie było obiektów do takiego fotografowania. A Kostaryka pod tym względem zapowiadała się bardzo obiecująco....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz