środa, 4 września 2013

Florencja 2013

­Dzisiaj dzień leniuchowania i nareszcie jest czas na wrażenia z wycieczek. Tak więc niedzielę spędziliśmy we Florencji. Z pobliskiego Tavarnelle kursuje autobus do miasta, niestety w święta rano jest tylko jeden kurs 7.35. Trochę wcześnie, ale daliśmy radę. Powrót 18.20, musiało wystarczyć. Na autobus zdecydowaliśmy się dlatego, że wszystkie źródła odradzały próbę parkowania w mieście. Mogę tylko powiedzieć, że po 8 rano były wolne miejsca na parkingu podziemnym przy dworcu kolejowym, praktycznie więc można było dojechać samochodem tam, gdzie turystów dowożą autobusy lub pociąg czyli blisko starego centrum. Być może były to nieco przesadzone ostrzeżenia. Autokar kosztuje 6.60 euro w obie strony od osoby, parkowanie nie mniej niż euro za godzinę. Jazda trwała około 40 min.
Uwielbiam zwiedzać duże miasta w niedzielę, bo nie ma tego zgiełku dnia powszedniego. Samo miasto robi wrażenie. W niedzielę na ulicach dominują turyści ale w rozsądnych ilościach, tak że mamy ujęcia prawie pustych ulic. Plac z katedrą, dzwonnicą i baptysterium przepiękny. W słońcu mienią się kolorowe marmury i drzwi z brązu, wzrok przyciągają detale rzeźb i płaskorzeźb. Przepych i ogrom bogactwa jest tak przytłaczający, że oszołomiony turysta chaotycznie próbuje uwiecznić swoje odczucia. Dobrze robi odpoczynek na ławeczce lub schodach, żeby uporządkować wrażenia, nacieszyć się widokiem i zaplanować ujęcia. Polecam baptysterium z błyszczącymi mozaikami na kopule i wejście na dzwonnicę (414 schodów). Panorama całego miasta rekompensuje trud wspinaczki. Przed wejściem na schody są ostrzeżenia dla osób z problemami sercowymi a przy dzwonnicy stała karetka, nie wiem tylko czemu neonatologiczna. Miejscowi handlarze w razie zbliżania się policji opanowali do perfekcji zbieranie towaru z ziemi w ciągu paru sekund (niezmiennie robi to na mnie duże wrażenie).
We Florencji zwiedziliśmy jeszcze Kaplice Medyceuszy i kościół Św. Krzyża (,,Włoski Panteon”). Spacerowaliśmy po Placu Santa Maria Novella, Placu della Signoria, Starym Moście zabudowanym maleńkimi sklepami jubilerskimi, dotarliśmy do Belwederu i Ogrodów Boboli z basenem Neptuna. Jak na jeden dzień to całkiem sporo. Nie planowaliśmy wejść do muzeów, bo to nie na jednodniową wycieczkę. Miałam nadzieję zobaczyć kolekcję rzeźb Michała Anioła ze słynnym posągiem Dawida, ale zaskoczyła nas kolejka do kas Akademii – próbowaliśmy zaraz rano około godziny 9, szło bardzo powoli i poddaliśmy się po godzinie. Uwagi praktyczne – w Kaplicach Medyceuszy nie wolno fotografować ani filmować, w Baptysterium i Kościele Św. Krzyża tak (oczywiście no flesh). I kilka uwag na koniec. Rozumiem, ze Florencja nie może być tak przyjazna cenowo jak np. Lizbona (tam przy każdym płaceniu rachunku planowałam przeprowadzkę do Portugalii), nie może być nawet jak w Madrycie czy Barcelonie ale koszty zwiedzania chyba przekraczają granice zdrowego rozsądku. Średnie ceny biletów to 10 euro, niby są to bilety łączone, ale nic z tego nie wynika. Łączone są zwykle zabytki wokół jednego placu, czy chcesz wejść do wszystkich atrakcji czy do jednej ta sama cena. Zwiedzając wszystko co oferuje jedno miejsce praktycznie nie jesteś w stanie jednego dnia zobaczyć nic więcej. Łykałam więc pokornie wszystkie ceny, ale cierpliwość straciłam przy Ogrodach Boboli. Chcieliśmy tylko pospacerować wśród zieleni i to też 10 euro. Oczywiście były w tej cenie jeszcze jakieś  muzea w ogrodach, ale nie mieliśmy na to czasu. W historii moich podróży był to jedyny park w mieście do którego trzeba było kupować bilety. Swoistym hitem była możliwość skorzystania z tarasu widokowego w Belwederze (po dość uciążliwej wspinaczce) za jedyne 6 euro!!! Ale miasto piękne choć wszystkie atrakcje nie na każdą kieszeń.
A tak na koniec, to jeśli KTOŚ czyta mój blog, to niech podleje kaktusa w moim gabinecie, bo w tym tygodniu mu się należy. Dzięki!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz