Sobota była dniem w którym jechaliśmy do apartamentu nad morze. Po drodze zwiedziliśmy Vinci - małe miasteczko niedaleko Florencji. Urodził się w nim sławny Leonardo i jest tam muzeum, w którym zgromadzono sporo jego pomysłów w wersji projektów na papierze a także makiet. Nic nie wolno fotografować ani filmować. Widać, że człowiek nie miał internetu bo kombinował od rana do wieczora. Wydaje się, jakby w każdej dziedzinie swojej epoki próbował namieszać, każdą czynność udoskonalić. Mnie najbardziej podobał się projekt kombinezonu dla nurka do oddychania pod wodą. Miasteczko urocze, pięknie położone, trafiliśmy na jakiś lokalny festyn więc jak dla mnie było trochę za dużo decybeli. Jechaliśmy w stronę Lukki pięknymi drogami wśród winnic. Wina żal było kupować bo temperatura powietrza 33 stopnie, w bagażniku znacznie więcej.
Wczesnym popołudniem dotarliśmy do Lukki. Rozumiem, że jest to perełka Toskanii ale niestety nie wiem dlaczego. Sympatyczne, średniowieczne miasteczko, katedra ciekawa (Volto Santo niepowtarzalne, ale bardzo źle wyeksponowane), place nieduże przepełnione turystami, wąskie uliczki i stare kamienice jak w całej Toskanii. Ciekawostką jest mnogość bardzo eleganckich i drogich sklepów ukrytych w starych domach. Tak więc z całego zwiedzania zapamiętam pewnie pyszną kawę na placu św. Marcina. Uważam, że ze Sieną Lukka nie może się jednak równać. A jeśli ktoś szuka czegoś mniej rozreklamowanego z klimatem Toskanii polecam Arezzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz